Święta za pasem.
Możemy
je uwielbiać (gdy lubimy naszą tradycję, kochamy i jesteśmy kochani) lub nie
znosić
(kiedy jesteśmy nimi terroryzowani, mamy inny pomysł na ten czas lub mamy złe rodzinne wspomnienia). Ja osobiście święta lubię. Mam przyjemne wspomnienia z dzieciństwa, lubię swoją rodzinę, kocham tych najbliższych. Jestem im wdzięczna m.in. za to, że dzielnie znoszą moje ekstrawagancje i odszczepieństwo społeczne.
(kiedy jesteśmy nimi terroryzowani, mamy inny pomysł na ten czas lub mamy złe rodzinne wspomnienia). Ja osobiście święta lubię. Mam przyjemne wspomnienia z dzieciństwa, lubię swoją rodzinę, kocham tych najbliższych. Jestem im wdzięczna m.in. za to, że dzielnie znoszą moje ekstrawagancje i odszczepieństwo społeczne.
Wdzięczność to takie miłe
uczucie.
Na co
dzień czasem przykurzone, nieraz wyparte. Niezależnie od sposobu spędzania
świąt, warto znaleźć chwilę, by pomyśleć: komu jestem wdzięczna? Każdy z nas ma
takie osoby, być może
z dalekiej przeszłości. Czasem zupełnie obce. Najczęściej te bliskie, na co dzień zaniedbywane.
Z tendencją do traktowania ich dobrodziejstwa jako oczywistość.
z dalekiej przeszłości. Czasem zupełnie obce. Najczęściej te bliskie, na co dzień zaniedbywane.
Z tendencją do traktowania ich dobrodziejstwa jako oczywistość.
Największym niewdzięcznikiem jest
ten, któremu pomagasz.
Tak
bywa. Uczeni od małego, że trzeba sobie radzić, być silnym, że „ludzie to
świnie” – nasiąkamy przekonaniem, że wszystko musimy osiągnąć sami, najlepiej w
znoju i trudzie. Podświadomie się kodujemy, że jeśli coś komuś zawdzięczamy, to
znaczy, że jesteśmy słabi. A ego broni się przed złą samooceną. Najlepiej
dobroczyńcę wyprzeć ze swej pamięci. Udowodnić sobie, że wcale nie jest taki
dobry. Zrobić mu świństwo. I żyć w złudzeniach, często w poczuciu krzywdy
wytworzonej przez własny mózg.
Nie ma takiego człowieka na
świecie, który wszystko zawdzięczałby tylko i wyłącznie sobie.
Każdy
zawdzięcza mnóstwo rzeczy całej rzeszy ludzi. Warto dziękować za przysługę, ale
warto także serdecznie podziękować za opieprz. Przyjacielem nie jest ten, co
zawsze głaszcze po głowie, a ten, który potrafi zobaczyć więcej niż my i inni i
właściwie zareagować. Osoby sprawne w okazywaniu wdzięczności są szczęśliwsze.
Wydzielają dobrą energię, dobrzy ludzie do nich lgną.
Pomagając – nie licz na
wdzięczność.
Ileż to
razy słyszę: przynajmniej mógłby podziękować. No pewnie, to jest przejawem
kultury i świadomości. Ale jeśli masz komuś pomagać po to, by Ci wylewnie
dziękował – odpuść sobie. Spora grupa frustratów to ci, którzy nie doczekali
się czyjejś wdzięczności. Którym obdarowani nie tak dziękowali, jak "powinni", jak "dobrodziej" to sobie wymyślił. Jeśli za Twą dobroć otrzymasz świństwo – pewnie, że
boli. Przynajmniej wiesz, z kim masz do czynienia. Ale ja unikam pomocy tych, którzy
potem chcą mnie swą „dobrocią” terroryzować i wpędzać w poczucie winy.
Na własny użytek przyjęłam strategię: pomagam, kiedy chcę i na nic nie liczę. Całego świata nie zbawię.
Na własny użytek przyjęłam strategię: pomagam, kiedy chcę i na nic nie liczę. Całego świata nie zbawię.
Nie pchaj się, poczekaj, aż
poproszą.
Innym
aspektem jest rwanie się z pomocą, kiedy wcale nie jesteśmy o to proszeni.
Czasem nam się wydaje, że chcemy dobrze, i dostajemy po łapkach. Ja też mam
takie tendencje. Bo skoro mogę, to czemu nie? Ano czasem temu, że nie mam
pełnych informacji i z mojej strony sytuacja może wyglądać inaczej. Więc
nauczyłam się nie pchać (czasem mi nie wychodzi, przyznaję), a jeśli moja pomoc
zostanie odebrana wbrew moim intencjom – przepraszam, wycofuję się i nie mam
urazy. Widać źle oceniłam sytuację. Jestem wdzięczna za przywołanie mnie do porządku.
Warto wdzięczność wprowadzić jako
element wychowania.
Ale
jeśli ktoś coś zrobi miłego, dobrego – warto docenić i wyrazić wdzięczność.
Żeby to zrobić, najpierw trzeba dostrzec, że dobrzy ludzie są wśród nas. Skąd
dziecko ma wiedzieć, że za dobro się dziękuje, jeśli nie ma takiego przykładu w
domu? Jeśli percepcja jego najbliższych skupiona jest na niepowodzeniach i
„złych ludziach”? Jeśli otoczone jest jadem i kłótniami, także medialnymi?
Poczucie wdzięczności warto
trenować.
Odkopywać
w pamięci ważne dla nas osoby i ciepło im dziękować – chociażby w myślach. Ja
staram się nie zapominać o moich dobroczyńcach i pamiętać o nich na co dzień,
nie tylko od święta. Jestem gafiarą, czasem poniesie mnie temperament i za
mocno coś powiem. Ale potrafię i nie wstydzę się dziękować, nie tylko od
święta.
Zdjęcie: Internet
Wdzięczność to bardzo piękne uczucie. To co dajesz wraca, nie zawsze, a raczej zwykle nie od osoby obdarowanej. Mimo wszystko warto pomagać, bo dobro wraca:)
OdpowiedzUsuń