Asertywność to model zachowania.
Osoba asertywna dba o swoje granice nie naruszając granic innych. Umie nie tylko dawać,
ale brać, prosić, mówić i przyjmować miłe rzeczy. Do tego jest potrzebne poczucie własnej wartości
i pewność siebie.
*
Asertywność to także skuteczne narzędzie w komunikacji.
Działa! Wystarczy wiedzieć, jak używać, wytrenować i stosować. Nie trzeba być pewnym siebie.
Ba! Używając asertywności jako skutecznego narzędzia tę pewność siebie się buduje.
*
Zapraszam na bezpłatny webinar.
Dziś, 22 lutego o godz. 20.30. Jeśli nie zdążysz, a się zapiszesz - będziesz mieć 24h bezpłatny dostęp do nagrania. Link do zapisów znajdziesz TUTAJ
*
Ale to nie wszystko :)
Zapraszam do obejrzenia mojego pierwszego webinarium dotyczącego miłości.
Nie daj sobie wmówić, że miłość jest skomplikowana, że to cierpienie, że ...nie wiadomo co.
Każdy, ale to KAŻDY może być szczęśliwy w miłości! Od tego wszystko się zaczyna.
Nieszczęścia tego świata spowodowane są brakiem umiejętnego obchodzenia się z jedyną największą siłą, jaką jest miłość. Zarezerwuj czas jak na seans filmowy i obejrzyj nagranie :) Pozdrawiam :)
Foto: Pixabay
Psychovlog.com - pół żartem, bardziej serio o życiu
Emocje, obyczaje, pasje, rozwój osobisty,psychologia, coaching, biznes, przyjemność, spełnienie, radość życia - czyli wszystko to, co nas dotyczy :) Będzie: "co" - bez tego się nie da, ale tam, gdzie to możliwe, będzie też: "jak". Z zaznaczeniem: za podejmowane działania lub ich brak odpowiedzialność ponosisz jedynie Ty.
poniedziałek, 22 lutego 2016
czwartek, 24 grudnia 2015
Radosnych Świąt w miłości i szacunku.
Jedni lubią, inni nie.
Ja lubię, chociaż moja samotnicza natura nie miałaby nic przeciw temu, aby świętować w samotności. Ale w moim przypadku się nie da.
*
Jeden ze znajomych napisał, że niczego nikomu nie życzy.
Z okazji świąt, bo na co dzień wszystkim dobrze życzy :) Ja na co dzień też, a od święta miewam różne przemyślenia.
*
Dobroczynność.
To taka dziedzina życia, w której wszystkie chwyty dozwolone. Nie liczy się motywacja, a efekt. Jeśli ktoś pomaga, bo chce w ten sposób połechtać własne ego - niech łechce. Całego świata się nie zbawi, ale warto robić, co można, aby świat był lepszy.
*
Niestety szkodniki myślą inaczej.
Nie tylko nie pomagają, ale próbują przeszkadzać innym. Że się nie wstydzą... Życzę im opamiętania.
Ja w pierwszej kolejności angażuję się w pomoc zwierzakom. Nie dlatego, że ludzie są nieważni, ale dlatego, że one są od nas zależne i to przez człowieka ich los często bywa tragiczny. Życzę zwierzakom kochających ludzi.
*
Znalazłam wpis znajomej, że nie daje żebrakom.
Życzę jej, aby nigdy nie znalazła się w takiej sytuacji. Pogarda to obok pychy najcięższy grzech. I nie chodzi o to, by dawać. Ale nie trzeba gardzić, nawet jeśli "sami są sobie winni". Ja np. daję złotówkę lub dwie pomagierom w parkowaniu. Są uprzejmi, dyrygują ruchem, wybrali taki sposób zarabiania. Życzę im wszystkiego dobrego.
*
Moje święta będą inne, niż zaplanowałam.
Mniej przyjemne. Ale mogły być gorsze, na szczęście do tego nie doszło. Więc na co dzień i przy okazji tych świąt życzę wszystkim, aby docenili to, co mają i życzliwie patrzyli na innych.
Fot.: Internet
Ja lubię, chociaż moja samotnicza natura nie miałaby nic przeciw temu, aby świętować w samotności. Ale w moim przypadku się nie da.
*
Jeden ze znajomych napisał, że niczego nikomu nie życzy.
Z okazji świąt, bo na co dzień wszystkim dobrze życzy :) Ja na co dzień też, a od święta miewam różne przemyślenia.
*
Dobroczynność.
To taka dziedzina życia, w której wszystkie chwyty dozwolone. Nie liczy się motywacja, a efekt. Jeśli ktoś pomaga, bo chce w ten sposób połechtać własne ego - niech łechce. Całego świata się nie zbawi, ale warto robić, co można, aby świat był lepszy.
*
Niestety szkodniki myślą inaczej.
Nie tylko nie pomagają, ale próbują przeszkadzać innym. Że się nie wstydzą... Życzę im opamiętania.
Ja w pierwszej kolejności angażuję się w pomoc zwierzakom. Nie dlatego, że ludzie są nieważni, ale dlatego, że one są od nas zależne i to przez człowieka ich los często bywa tragiczny. Życzę zwierzakom kochających ludzi.
*
Znalazłam wpis znajomej, że nie daje żebrakom.
Życzę jej, aby nigdy nie znalazła się w takiej sytuacji. Pogarda to obok pychy najcięższy grzech. I nie chodzi o to, by dawać. Ale nie trzeba gardzić, nawet jeśli "sami są sobie winni". Ja np. daję złotówkę lub dwie pomagierom w parkowaniu. Są uprzejmi, dyrygują ruchem, wybrali taki sposób zarabiania. Życzę im wszystkiego dobrego.
*
Moje święta będą inne, niż zaplanowałam.
Mniej przyjemne. Ale mogły być gorsze, na szczęście do tego nie doszło. Więc na co dzień i przy okazji tych świąt życzę wszystkim, aby docenili to, co mają i życzliwie patrzyli na innych.
Fot.: Internet
sobota, 28 listopada 2015
Od technologii nie uciekniesz!
Nie dyskutuję z zasadnością bycia w sieci. Kto chce – jest,
kogo nie ma – też często jest, tylko o tym nie wie J. Będąc, masz możliwość
publikowania tego, co chcesz, i dostępu do tego, co się ukazuje na temat Twój
lub Twojej firmy. Świadomość rośnie, dlatego konferencje, webinary i różne
publikacje dotyczące (za)istnienia w sieci cieszą się dużą popularnością.
Warto korzystać z dobrodziejstwa nowych technologii.
Skoro moja Mama w siedemdziesiątej wiośnie życia nauczyła się wysyłać mejle z emotikonami (! ja nie umiem...), to znaczy, że naprawdę wszystko jest możliwe. W ostatnim tygodniu byłam na trzech konferencjach dotyczących nowych technologii. Na jednej dowiedziałam się, że taki zawód jak chirurg już niedługo odejdzie w niepamięć, bo maszyny są precyzyjniejsze. Do tego niedawno przeczytałam, że Airbus ląduje samodzielnie, piloci jedynie wprowadzają w komputer dane...
To nie jest tak, że
jak Cię nie ma w sieci, to nie istniejesz.
Tyle że jak jesteś, łatwiej znaleźć Twój biznes. O ile
jesteś „właściwie”, czyli o ile masz dobrze zbudowaną stronę, wartościowe
treści i stosujesz narzędzia do komunikacji z klientami. Samo bycie nie
wystarczy. Fakty są takie, że trendy się zmieniają i jak za nimi nie nadążasz,
to konkurencja Cię wyprzedzi i to ona zarobi, a nie Ty. W życiu realnym też
mamy różne trendy - niektóre mnie osobiście bawią – tak jak współczesna
nowomowa. „Nasz dzisiejszy gość jest kantry dajrektorem” – i od razu jest
weselej J.
Śledź trendy i się do nich dostosuj.
Wielu prelegentów to podkreślało. Design stron internetowych
się zmienia. Stosuje się inne narzędzia w ich budowie i zarządzaniu treścią.
Jeśli chcesz, by strona pracowała na Twój sukces, trendów technologicznych nie
ominiesz. Płyń z nurtem, a dopłyniesz do portu. Jeśli masz stronę tę samą od
pięciu lat, to naprawdę czas na zmianę. Pomijając grafikę, strona musi być
responsywna (dostosowywać się do urządzeń mobilnych) lub – w zależności od
branży - to musi być inna strona. Czasem warto mieć własną aplikację.
Analitycy wybiegają w
przyszłość.
Ich przepowiednie są często mniej trafne niż wróża Macieja.
Dlaczego? Bo bazują na danych z przeszłości; dynamika zmian jest tak
duża, że nie da się przewidzieć, co będzie za rok, a co dopiero za 5 – 10 lat. Niemniej
niektórych przewidywań nie da się podważyć. Szacuje się, że 2020 roku 100% populacji będzie miało dostęp do
Internetu, a koszt użytkowania spadnie do 1% obecnej ceny. Osobiście myślę, że
stanie się to o wiele szybciej. Słyszałam, że pierwsza rewolucja ma nastąpić w
2016 roku i żeby teraz nie związywać się z dostawcami długoterminowymi umowami,
bo będzie znacząco taniej.
Konsument nie wchodzi
do Internetu. On tam żyje.
Korzystamy z coraz większej ilości aplikacji. Z nimi się
budzimy, biegamy, zamawiamy jedzenie, szukamy biletów, sprawdzamy dni płodne… Połowa
zapytań wprowadzonych w wyszukiwarkę Google pochodzi z urządzeń mobilnych. Nie
traktuj reklamy jak kosztu na fakturze, tylko jak narzędzie do generowania
przychodu. Trzeba poznawać zachowania klientów, nadążać za ich zmianami,
przyjemnie zaskakiwać.
Reklama będzie
skuteczna, jeśli precyzyjnie dotrzesz do zainteresowanych.
Inaczej wydasz pieniądze po to, by zirytować przypadkowego
odbiorcę. Jeśli ktoś w danej chwili szuka czerwonego wiklinowego koszyka, to
nie będzie zainteresowany wyskakującą reklamą środka do mocowania protez,
choćby nosił obie sztuczne szczęki. Nie to miejsce, nie ten czas.
Tego wszystkiego
można się nauczyć.
Można też komuś zlecić, tylko że jeśli w ogóle się „na tym”
nie znasz, nie wiesz: jesteś obsłużona rzetelnie czy płacisz za nic, a czasem
nawet za szkodliwe dla Twojego biznesu działania. Nie wszystko da się zrobić
samemu chociażby ze względu na czas, ale mechanizmy poznać warto, a nawet
trzeba. Jest mnóstwo darmowych szkoleń, narzędzi, aplikacji. I płatnych. To
inwestycja, która szybko zaprocentuje. Będziesz wiedziała, jak zwiększyć
zaangażowanie Twoich klientów i jak doprowadzić ich do końcowej strony z
napisem: „Dziękujemy za zakupy, zapraszamy ponownie”.
Mierz cele, a poznasz
efektywność działań.
Do tego służą proste narzędzia jak Google Analytics, Google
Trends czy Global Market Finder. Raportów może być tysiące, wybierz te
najważniejsze dla Twojego biznesu. Usługi hostingowe („parkowanie” strony na
serwerze) są podobnej jakości. Upewnij się, że obsługująca Cię firma ma opcję
przywrócenia strony w razie np. hakerskiego ataku i jej zniknięcia.
Spójność przede
wszystkim.
Buduj wizerunek swój i swojej firmy w sposób przemyślany i
spójny. W sieci i tak wyjdzie, jaka jesteś w życiu. Dlatego zastanów się: co
publikujesz? Co udostępniasz? Od siebie dodam: zastanów się, jak chcesz być
postrzegana? Ale uwaga! Nie kreuj się na kogoś, kim nie jesteś. To się zawsze
źle kończy: demaskacją albo frustracją. Spójność! Ile w tym ma być Ciebie
prywatnej, to zależy: od Twojej potrzeby i od branży, w której działasz.
Test dziadków i
rodziców.
U mnie bardziej dzieci J.
Czyli zanim coś zrobisz na portalu społecznościowym i swoim prywatnym profilu,
pomyśl, czy gdyby zobaczyli to Twoi rodzice/dziadkowie/dzieci – czy nie byłoby
Ci wstyd? Napisałaś ważnego mejla – przeczytaj go na głos i poczuj, jak możesz
być odebrana. W sieci nic nie ginie. Ludzie robią skany. Jeśli nie prowadzisz
monitoringu mediów, nie wiesz, ani że, ani co o Tobie i Twojej firmie mówią.
Kreowanie wizerunku
to NIE! tworzenie kogoś innego.
Ale to także nie jest pokazywanie siebie zawsze i wszędzie. Bloger
Michał mówi o pieniądzach jak zwykły człowiek do zwykłych ludzi. Pokazuje swoje życie
(bez ekshibicjonizmu), czym buduje swoją autentyczność. Lubi, umie, świetnie mu
to wychodzi. Nie przesadza, ale też nie ściemnia. Używa podcastów, by przekazać
emocje, i Periscope, by pokazać siebie od kuchni. I jest tak, że u niego o
finansach nie jest nudno.
Nowe technologie
wypierają pewne zawody.
Nie ma już telefonistek czy maklerów. Automatyzacja
postępuje i tego nie da się zatrzymać. Inwestorzy lubią technologiczne biznesy, ale te
skalowane, czyli takie, w których cały świat może być Twoim klientem i który w
razie ochoty można sprzedać.
Wiele biznesów może
mieć wirtualny sklep.
Oczywiście internetowy. Można go łatwo zrobić i prosto nim
zarządzać. Design jest ważnym czynnikiem sprzedażowym. Ma
być ładnie, miło, przejrzyście i prosto. Zbyt skomplikowany mechanizm zakupów
powoduje porzucanie koszyków. Sama tak zrobiłam wielokrotnie. Także w ostatnim
momencie: płatności. Jeśli nie ma podpięcia pod system i mam kopiować nr konta,
by zrobić przelew – nie chce mi się.
Warto chodzić na
konferencje organizowane przez fachowców.
Z każdego spotkania z ekspertami coś nowego się wyniesie. Ja
już sporo wiem. Pewne rzeczy robię celowo, innych celowo nie robię. Mój portal powstał niedawno, w
miejsce starej strony internetowej (w ciągu 12 lat to moja czwarta zmiana).
Zamierzam go odpowiednio dopieścić i teraz wiem, dlaczego wcześniej tego nie zrobiłam:
czegoś było mi brak. Miałam w planie wprowadzenie materiałów filmowych, mam
tematy, ale zastanawiałam się: mają być technicznie wypasione czy naturalnie
proste? Co jeszcze…?
Teraz już wiem!
Właśnie po tej konferencji ułożyły mi się w głowie wszystkie
moje puzzle. Od dawna wiem: co. Teraz dowiedziałam się: z kim i jak. Zafascynowały
mnie dwa pojęcia, które zamierzam wprowadzić w życie: biznes skalowany – cały świat
będzie moim klientem na szerszą skalę niż dotychczas
, i podcast – przekażę emocje.
Video też będzie. I już też wiem, jakie!
poniedziałek, 17 sierpnia 2015
Niedobór i nadmiar jako temat moich wakacyjnych rozważań
Pewnych rzeczy jest za dużo, a pewnych za mało.
Tyle że czasem niezbyt korzystnie dla siebie oceniamy sytuację.
Pewne przemyślenia naszły mnie na urlopie. Ciepełko. milutko, a mnie naszło...
Tak, że do pojęć: "nadmiar", "brak", oraz do przysłowia: "Od przybytku głowa nie boli" nabrałam innego dystansu...
O tym możesz poczytać tutaj .
Tyle że czasem niezbyt korzystnie dla siebie oceniamy sytuację.
Pewne przemyślenia naszły mnie na urlopie. Ciepełko. milutko, a mnie naszło...
Tak, że do pojęć: "nadmiar", "brak", oraz do przysłowia: "Od przybytku głowa nie boli" nabrałam innego dystansu...
O tym możesz poczytać tutaj .
wtorek, 26 maja 2015
Mamy albo nie mamy...
Dzień Mamy
Tego dnia nikt nie podważa. Nie wygłasza - jak w przypadku Dnia Kobiet - słusznych (zresztą) mądrości w stylu: mamę trzeba kochać cały rok, a nie tylko w ten dzień.
Bo dobrze jest, jak się ma kogo kochać. Ten dzień to także wspomnienie o tych Mamach,
które odeszły.
Mama to kapitał na całe życie.
Ale wspomnienia bywają różne. Nie będę rozwodziła się nad dziećmi, które rodziców - w tym matki - obarczają winą (czasem niestety uzasadnioną). Relacja matka - córka bywa trudna, matka - syn także. A czasem jest tak, że mamy nie było.
W tym roku pojawiło się mnóstwo zdjęć mam.
Facebook pękał w szwach od zamieszczonych fotografii. Tych współczesnych i tych z ubiegłego wieku. Oraz laurki, mnóstwo laurek. Nie pamiętam, aby w ubiegłym roku był taki wysyp. No cóż, niektórzy bardzo by chcieli, aby ich życie było dla innych interesujące :) To jest taki obszar, że czasem człowiek lubi się podzielić swoim szczęściem i już. Też tak czasem mam :)
Ale w tym roku nie. Zachowałam go tylko dla siebie.
W tym roku pomyślałam o tych kobietach, które tak bardzo pragną usłyszeć: mamo...
I że dla nich - mimo miłości do własnych mam - to smutny dzień. Piszę o tym już po północy, kiedy Dzień Mam dobiegł końca. Bo może 27 maja mógłby być Dniem Nadziei na Macierzyństwo? Dniem, w którym mamy przesyłają dobre myśli i życzenia tym kobietom, które mamami pragną być... Ja przesyłam.
Tego dnia nikt nie podważa. Nie wygłasza - jak w przypadku Dnia Kobiet - słusznych (zresztą) mądrości w stylu: mamę trzeba kochać cały rok, a nie tylko w ten dzień.
Bo dobrze jest, jak się ma kogo kochać. Ten dzień to także wspomnienie o tych Mamach,
które odeszły.
Mama to kapitał na całe życie.
Ale wspomnienia bywają różne. Nie będę rozwodziła się nad dziećmi, które rodziców - w tym matki - obarczają winą (czasem niestety uzasadnioną). Relacja matka - córka bywa trudna, matka - syn także. A czasem jest tak, że mamy nie było.
W tym roku pojawiło się mnóstwo zdjęć mam.
Facebook pękał w szwach od zamieszczonych fotografii. Tych współczesnych i tych z ubiegłego wieku. Oraz laurki, mnóstwo laurek. Nie pamiętam, aby w ubiegłym roku był taki wysyp. No cóż, niektórzy bardzo by chcieli, aby ich życie było dla innych interesujące :) To jest taki obszar, że czasem człowiek lubi się podzielić swoim szczęściem i już. Też tak czasem mam :)
Ale w tym roku nie. Zachowałam go tylko dla siebie.
W tym roku pomyślałam o tych kobietach, które tak bardzo pragną usłyszeć: mamo...
I że dla nich - mimo miłości do własnych mam - to smutny dzień. Piszę o tym już po północy, kiedy Dzień Mam dobiegł końca. Bo może 27 maja mógłby być Dniem Nadziei na Macierzyństwo? Dniem, w którym mamy przesyłają dobre myśli i życzenia tym kobietom, które mamami pragną być... Ja przesyłam.
czwartek, 7 maja 2015
Podłość - to takie ludzkie...
Czas kampanii wyborczej to feeria chamstwa.
Nie, nie będzie o polityce. Zwykle piszę o tym, co może wspierać. Ten wpis będzie inny.
Staram się koncentrować na rzeczach pożytecznych i zwykle mi to wychodzi. Jednak nie mogę przejść obojetnie obok tego, co się dzieje w przestrzeni publicznej. Można bezkarnie wyszydzać, rzucać błotem, obrażać innych. To, co działo się po śmierci prof. Bartoszewskiego (za życia tchórze siedzieli cicho), to, jak jest traktowana Magdalena Ogórek, to, jak ludzie w przestrzeni publicznej
bez zahamowań i bez potrzeby używają wulgaryzmów - to mnie przytłacza. A święta nie jestem, zakląć adekwatnie do sytuacji lubię, nie jestem miła i grzeczna dla chamów.
Jednak to, że kogoś uważam za głupiego, nie upoważnia mnie do jego obrażania.
Jeśli ktoś rzuca pomówieniami, to daje świadectwo o sobie. Jeśli wywołuje internetowe awantury, znaczy, że mu się w życiu nudzi, a frustracja wypływa każdym jego otworem w bez wątpienia kiepskim życiu.
Nakazy i zakazy to zły kierunek.
Jednak w przypadkach nieuzasadnionych ataków i hejtów pociagałabym ludzi do odpowiedzialności. Nikt w internecie nie jest tak naprawdę anonimowy. Dotrzeć do niego bardzo łatwo. Karałabym grzywną z przeznaczeniem na działalność organizacji pozarządowych. Jeden z drugim mocno by się zastanowił, zanim by wywalił wstrętny komentarz.
Oskarżyć jest łatwo.
Podłożyć świnię, sprowokować, wyżyć się. Ludzie, weźcie się zastanówcie. Jest różnica pomiędzy sarkazmem a chamstwem. Wyrafinoiwana złośliwość jest sztuką dostępną niewielu - trzeba mieć wysoki intelekt, o co w dzisiejszych konsumpcyjno - gadżeciarskich czasach trudno.
Niedawno czytałam o wojennych donosicielach.
Rzadko się o tym mówi. Wolimy myśleć o swoich bliskich dobrze. A ilu wśród nich było kolaborantów? Ilu wydało innych na śmierć? Może taki był Twój dziadek/matka? Co, niewygodnie
z taką myślą? A przecież to nie jest niemożliwe. Dzisiejsza podłość ma korzenie w przeszłości.
Zrób coś dobrego.
Tak dla przeciwwagi w dzisiejszym bagnie. Nie masz pomysłu? Poniżej historia pso - kocio - gęsio - ludzkiej rodziny. Ludzie z pasją i pomysłem na życie, oszukani, a ostatnio także atakowani i podle posądzani o nieuczciwość, zwrócili się po pomoc, za co okrzyknięci zostali żebrakami: Ich historia .
Anonimowy profil na facebooku ze zdjęciem psa nie miał oporów, by ich zmieszać z błotem.
A ja im życzę wielu życzliwych ludzi i tego, aby zanim będą mieli siłę utrzymać wędkę, dostali rybę.
Nie, nie będzie o polityce. Zwykle piszę o tym, co może wspierać. Ten wpis będzie inny.
Staram się koncentrować na rzeczach pożytecznych i zwykle mi to wychodzi. Jednak nie mogę przejść obojetnie obok tego, co się dzieje w przestrzeni publicznej. Można bezkarnie wyszydzać, rzucać błotem, obrażać innych. To, co działo się po śmierci prof. Bartoszewskiego (za życia tchórze siedzieli cicho), to, jak jest traktowana Magdalena Ogórek, to, jak ludzie w przestrzeni publicznej
bez zahamowań i bez potrzeby używają wulgaryzmów - to mnie przytłacza. A święta nie jestem, zakląć adekwatnie do sytuacji lubię, nie jestem miła i grzeczna dla chamów.
Jednak to, że kogoś uważam za głupiego, nie upoważnia mnie do jego obrażania.
Jeśli ktoś rzuca pomówieniami, to daje świadectwo o sobie. Jeśli wywołuje internetowe awantury, znaczy, że mu się w życiu nudzi, a frustracja wypływa każdym jego otworem w bez wątpienia kiepskim życiu.
Nakazy i zakazy to zły kierunek.
Jednak w przypadkach nieuzasadnionych ataków i hejtów pociagałabym ludzi do odpowiedzialności. Nikt w internecie nie jest tak naprawdę anonimowy. Dotrzeć do niego bardzo łatwo. Karałabym grzywną z przeznaczeniem na działalność organizacji pozarządowych. Jeden z drugim mocno by się zastanowił, zanim by wywalił wstrętny komentarz.
Oskarżyć jest łatwo.
Podłożyć świnię, sprowokować, wyżyć się. Ludzie, weźcie się zastanówcie. Jest różnica pomiędzy sarkazmem a chamstwem. Wyrafinoiwana złośliwość jest sztuką dostępną niewielu - trzeba mieć wysoki intelekt, o co w dzisiejszych konsumpcyjno - gadżeciarskich czasach trudno.
Niedawno czytałam o wojennych donosicielach.
Rzadko się o tym mówi. Wolimy myśleć o swoich bliskich dobrze. A ilu wśród nich było kolaborantów? Ilu wydało innych na śmierć? Może taki był Twój dziadek/matka? Co, niewygodnie
z taką myślą? A przecież to nie jest niemożliwe. Dzisiejsza podłość ma korzenie w przeszłości.
Zrób coś dobrego.
Tak dla przeciwwagi w dzisiejszym bagnie. Nie masz pomysłu? Poniżej historia pso - kocio - gęsio - ludzkiej rodziny. Ludzie z pasją i pomysłem na życie, oszukani, a ostatnio także atakowani i podle posądzani o nieuczciwość, zwrócili się po pomoc, za co okrzyknięci zostali żebrakami: Ich historia .
Anonimowy profil na facebooku ze zdjęciem psa nie miał oporów, by ich zmieszać z błotem.
A ja im życzę wielu życzliwych ludzi i tego, aby zanim będą mieli siłę utrzymać wędkę, dostali rybę.
Foto: Internet
niedziela, 1 marca 2015
Nakarm mózg innym obrazem...
Podróże kształcą.
Poznajemy inny świat, ludzi,
kulturę, obyczaje. Jeśli oczywiście damy sobie szansę, chociaż trochę się
wysilimy i wyjdziemy poza świadczenia z opaską all inclusive. Nie neguję tej formy wypoczynku – sama czasem lubię
bezmyślnie się powylegiwać i wcale się tego nie wstydzę.
„Wszystko w swoim czasie” – to chyba właściwa maksyma.
„Wszystko w swoim czasie” – to chyba właściwa maksyma.
Ta podróż miała wyglądać inaczej.
Po
drodze do Lizbony miałam zatańczyć tango w Berlinie. Nie wyszło. Za to
odwiedziłam świetną knajpkę w Poznaniu. Jej właściciel tańczy
tango. I to jak…
W Lizbonie miałam wygrzać się w promieniach południowego słońca. Owszem, w ciągu dnia bywały ciepłe momenty, ale generalnie dawno tak nie zmarzłam jak tam.
W Lizbonie miałam wygrzać się w promieniach południowego słońca. Owszem, w ciągu dnia bywały ciepłe momenty, ale generalnie dawno tak nie zmarzłam jak tam.
Wobec zimna i smrodu jestem
bezbronna.
Nie
pomyślałam, że jak w większości południowych krajów – nie mają w
pomieszczeniach ogrzewania. Nie wiem, jak Portugalczycy wytrzymują 5 miesięcy w wilgoci i
zimnie. Na zewnątrz
w ciągu dnia jest cieplej niż wewnątrz. Stare zawilgocone kamienice czuć pleśnią. Pranie wisi na dworze nawet w deszcz – pod rozłożoną folią szybciej wyschnie niż w domu…
w ciągu dnia jest cieplej niż wewnątrz. Stare zawilgocone kamienice czuć pleśnią. Pranie wisi na dworze nawet w deszcz – pod rozłożoną folią szybciej wyschnie niż w domu…
Mój mózg wpadł w katatonię.
Nie
byłam w stanie cieszyć się tą podróżą. Nie narzekałam zbytnio, bo nie leży to w mojej naturze, ale byłam dość daleka w dotarciu do poczucia szczęścia. Owszem, rejestrowałam widoki, zrobiłam
prawie 400 zdjęć. Ale zimno mnie paraliżowało. Skupiałam się na tym, by
przetrwać. Nie miałam poczucia straconego czasu, bo od dawna znam ten mechanizm: w podświadomości
utkwiło mi to, co dla mnie ważne, i w odpowiednim momencie będę mogła do
tego sięgnąć.
Warto co jakiś czas nakarmić mózg
innym obrazem.
Zmiana perspektywy to takie przewietrzenie własnych kątów, powiew innej energii.
Z przyjemnością wracałam do mojego ciepłego mieszkania. Uświadomiłam sobie, że ubikacje
w naszych nawet tych niedrogich restauracjach są większe i świeższe niż w niejednym europejsko – światowym mieście. Że zawilgocone kamienice bez łazienek – o czym się nie mówi – są także w Warszawie i że nikt nie zajmuje się ich mieszkańcami (często w bardzo podeszłym wieku).
Że nie mam aż takiej pasji, by dla niej głodować i marznąć. Moja koleżanka Renata zostawiła ciepły i syty kącik w Warszawie, nie dojada i marznie
w Lizbonie „tylko” po to, by wieczorami śpiewać Fado i słuchać, jak inni wyśpiewują swoją saudade…
Z przyjemnością wracałam do mojego ciepłego mieszkania. Uświadomiłam sobie, że ubikacje
w naszych nawet tych niedrogich restauracjach są większe i świeższe niż w niejednym europejsko – światowym mieście. Że zawilgocone kamienice bez łazienek – o czym się nie mówi – są także w Warszawie i że nikt nie zajmuje się ich mieszkańcami (często w bardzo podeszłym wieku).
Że nie mam aż takiej pasji, by dla niej głodować i marznąć. Moja koleżanka Renata zostawiła ciepły i syty kącik w Warszawie, nie dojada i marznie
w Lizbonie „tylko” po to, by wieczorami śpiewać Fado i słuchać, jak inni wyśpiewują swoją saudade…
Podczas podróży poznajemy siebie.
Międzyludzko,
bo właśnie podczas wspólnej podróży najłatwiej jest poznać charakter drugiego
człowieka. A jeśli wsłuchamy się w siebie, mamy szansę dowiedzieć się czegoś o
sobie: odkryć swoje marzenie, poszerzyć zainteresowania, przewartościować życie.
Wiem, że wrócę do Portugalii w maju, może jeszcze tego roku.
Specjalnie po to, by tak od serca porozmawiać z Renatą o jej pasji, wyrzeczeniach, i tym, czy na pewno warto płacić aż taką cenę za samorealizację.
Wiem, że wrócę do Portugalii w maju, może jeszcze tego roku.
Specjalnie po to, by tak od serca porozmawiać z Renatą o jej pasji, wyrzeczeniach, i tym, czy na pewno warto płacić aż taką cenę za samorealizację.
Poczułam radość.
Fado to
nie moja muzyczna bajka. Ale słuchając Renaty, która oprowadziła nas po
Mourarii (dzielnica Lizbony będąca kolebką Fado) i Afamie (obecne zagłębie
Fado), jej śpiewu, śpiewu innych fadistów – pomyślałam, że fajnie jest robić
coś z sercem. Ucieszyłam się po raz kolejny z tego, że w swoim życiu robię
rzeczywiście to, co sprawia mi przyjemność, inni widzą w tym korzyść dla siebie,
a przy tym nie głoduję i nie marznę. Mam tyle pomysłów. Poprzez chwilowe
zamrożenie mózgu nabrałam werwy do ich realizacji.
Tak, czasem trzeba nakarmić mózg innymi obrazami.
Tak, czasem trzeba nakarmić mózg innymi obrazami.
Lizbona - panorama z tarasu widokowego.
Subskrybuj:
Posty (Atom)